Wokalista i gitarzysta Tenacious D, Kyle Gass, znalazł barwną grupę towarzyszy broni i rozpoczyna z nimi swój nowy projekt «Zespół Kyle'a Gassa» (KGB) od chrztu. Fakt, że grubas w hawajskiej koszuli nie może tak po prostu wygłupiać się, udowodnił w latach 90. swoim hardrockowym projektem „Trainwreck”, po zakończeniu którego wydał „Zespół Kyle'a Gassa» założony. Czas więc na pierwszy quasi-solowy album Kyle'a Gassa, chociaż kilku typowych podejrzanych z orbity D oczywiście powróciło. Debiutancki album ukazał się w Stanach prawie dwa lata temu i wreszcie doczekał się oficjalnego wydania w całej Europie.
Naprawdę nie ma potrzeby mówić nic o Kyle Gassie, prawda? Najpóźniej gdy spojrzy się na okładkę, fan rocka wie, że ma do czynienia z połową legendarnego duetu „Tenacious D”. Wraz z Mikiem Brayem, który wystrzelił nas jako Sasquatch na ostatnim koncercie Tenacious D, Johnem Koneskym, który był już zaangażowany w poboczny projekt Trainwreck, Jasonem Keene i Timem Spierem, Kyle odważył się nagrać album bez swojego kumpla Jacka Blacka. Kiedy po raz pierwszy słyszysz debiutancki album Kyle Gass Band, zdajesz sobie sprawę, jak duży wpływ musiał mieć Kyle Gass na Tenacious D. Kyle Gass to rock! Niekoniecznie jest to oryginalne lub innowacyjne, ale jest bardzo zabawne i zapewnia odrobinę dobrego samopoczucia pomiędzy. Oprócz casualowego klasycznego rocka z gitarami akustycznymi lub elektrycznymi łączy również lekkie wpływy country i elementy bluesa. Trochę AC/DC jest wszędzie.
Przyziemny, rozsądny, swobodny rock'n'roll, tego chcą fani i to dostają. Oczywiście nie ze słynną komediową postawą swojego głównego zespołu, ale z tym pewnym psotnym mrugnięciem. Dziesięć numerów, które nie oferują prawie żadnych nowych spostrzeżeń na temat rozwoju muzyki rockowej, ale wszystkie przynajmniej zachęcają do pstrykania palcami lub tupania nogami. Kyle Gass wykazuje talent do lekkości bytu. Dowodem na to jest świetny otwieracz „Manchild”, do swobodnego „Bro Ho” witasz sąsiadów siedzących w bujanym fotelu i pijących piwo z puszki z werandy lub czyniąc ulice pobliskiego miasteczka niebezpiecznym swoim pick-upem („Kotlety drogowe”). „Dyin' Day” ma wyraźną etykietę „Lynyrd Skynyrd”, a „Our Job Is To Rock” na początku przypomina „The Who”. Tytuł należy brać dosłownie, czy to gitara akustyczna, czy elektryczna, rock to rock, a Kyle Gass to Kyle Gass.
„Tremendous” nie stroni od klasycznych rockowych solówek i zamykających rytm AC/DC, a „Ram Damn Bunctious” i „Getting The Band Back Together” po prostu odtwarzają najlepsze ze wszystkich hitów autostradowych i co jakiś czas pojawiają się w lusterku wstecznym potem wieśniak na harmonijce i podkręca falujące piosenki odrobiną Ameryki. Muzyka "Kyle Gass Band" jest pełna klisz amerykańskiego rocka i okraszona cudownie ironicznymi tekstami. Album zabierze Cię w 39-minutową podróż starannie przygotowanych piosenek, których będziesz chciał słuchać w kółko. Combo wie, jak działa Rock'n'Roll, a także imponuje swoim znakomitym chórkiem, tak że od razu chcesz śpiewać. Debiutancka płyta pięknie łączy masywne gitarowe solówki, zachęcający do tupania bas i rytmy, które sprawiają, że chce się tańczyć po mieszkaniu grając na powietrznej gitarze w samej bieliźnie.
Jak już wspomniano, Kyle Gass nie narzuca nam nowego „arcydzieła”. Co oznacza, że żadna z przedstawionych tutaj liczb nie przewyższa naprawdę dużych hitów Tenacious D. Niemniej jednak „Kyle Gass Band” to rozrywka, którą przyjemnie się konsumuje od początku do końca bez zauważalnych wpadek. Gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz, czy to jazda samochodem, impreza przy grillu, majsterkowanie czy praca domowa, jest to album, który jest po prostu zabawny i wprawia w dobry nastrój. Nic więcej i na pewno nic mniej. Jeśli lubicie lekkiego, ale świetnie skomponowanego rocka, nie zawiedziecie się na «Kyle Gass Band». Szczególnie wspaniałe jest to, że każda piosenka jest naprawdę chwytliwa i można ją potem nucić bez żadnych problemów. Dla fanów klasycznego rocka to prawdziwa perełka, której nie można przegapić. Jeśli lubicie dobrą mieszankę gitar akustycznych i elektrycznych, zdecydowanie powinniście sięgnąć po ten album. Nadejdzie kolejny wieczór przy grillu nasączonym bourbonem i puszkami piwa, a wtedy znów będzie można założyć hawajskie koszule. wyjątkowo.
Możesz zrobić album kup w naszym sklepie.
Tracklista:
- Mężczyzna
- Umierający dzień
- Bracie Ho
- Nasza praca do rocka
- Ogromny
- Cholerny Ram Bunctious
- Wątpliwy
- Ponowne zjednoczenie zespołu
- kotlety drogowe
- Zwój cygański
[identyfikator recenzji rwp=»0″]