Stephenie Meyer, odpowiedzialny za Zmierzch Schmus, pisze nie tylko o brokatowych wampirach i wilkołakach, ale także o science fiction:
Nasz świat został najechany przez niewidzialnego wroga. Ludzie stają się gospodarzami tych najeźdźców, ich umysły przejmują kontrolę, podczas gdy ciała pozostają nienaruszone i kontynuują swoje życie pozornie niezmienione. Większość ludzkości uległa.
When Melanie, one of the few remaining «wild» humans is captured, she is certain it is her end. Wanderer, the invading “soul” who has been given Melanie’s body, was warned about the challenges of living inside a human: the overwhelming emotions, the glut of senses, the too vivid memories. But there was one difficulty Wanderer didn’t expect: the former tenant of her body refusing to relinquish possession of her mind.
Towarzyszący film trafi do kin w przyszłym roku i zwiastun przynajmniej budzi ciekawość, ale historia brzmi jak ziewanie. Przyjaciele, tu nie chodzi o apokaliptyczne bitwy czy inne bzdury związane z końcem świata, ale raczej o to, że każdy człowiek jest gospodarzem kosmity. Jak przystało na Meyera, to dobre podejście służy budowaniu historii miłosnej. W zasadzie ciało z dwiema duszami jest zakochane w tej samej kobiecie i teraz brzmi to jak typowy śluz...